Czy warto się uczyć włoskiego?

Nauka języków obcych, zwłaszcza tych mniej popularnych, jest wbrew pozorom bardzo przydatna. Znając inne języki obce, jesteśmy w stanie zrozumieć inne kultury, inne narodowości, które tymi językami się posługują. Nic nie przychodzi jednak z łatwością, bowiem każdy język ma swoje zasady i wyjątki od tych zasad, nieregularności i specyficzne struktury gramatyczne. Jeśli chodzi o mnie, znam trzy różne języki z trzech różnych grup — polski (język słowiański), angielski (język germański), włoski (język romański). Dzisiaj chciałbym jednak porozmawiać na temat tego ostatniego, czyli o tym jaki jest język włoski — co sprawia mi trudność, a co przychodzi mi z łatwością?


Wymowa


Większość polskich spółgłosek pokrywa się z włoskimi jeśli chodzi o miejsce artykulacji i sposób wymowy — jedyna znacząca różnica chyba występuje tylko w wymowie r, które we włoskim jest bardziej dźwięczne, wyraziste. Znaczny problem może sprawiać spółgłoska, której w polskim nie ma — czyli włoskie gli. Wymawia się ją trochę jak „li” lub „lj”, jednak to nie do końca to. Brak odpowiednika może sprawiać nam problemy. Przykładowo: ciężko jest mi usłyszeć (a co dopiero wymówić) różnicę między gli (liczba mnoga rodzajnika lo lub zaimek dopełnienia dalszego) a li (zaimek dopełnienia bliższego).

Jeśli chodzi o samogłoski, to jest tutaj więcej różnic. W języku włoskim nie ma y, dodatkowo mają w pewnym sensie dwa rodzaje e oraz o, których poprawna wymowa może wpłynąć na znaczenie słowa (venti = 20 vs. venti = wiatry). Na szczęście, wymawianie „polskich” głosek nie jest jakąś szczególną przeszkodą, Włosi z łatwością nas zrozumieją. Gorzej jest w odwrotną stronę, bo mamy kilka dźwięków, których we włoskim nie ma. Przykładowo: ś może być wymawiane jako twarde sz. Wracając jeszcze na chwilę do włoskiego, jest to melodyjny, dźwięczny język, który nie ma zbyt wielu reguł wymowy, więc tym bardziej łatwiej się go nauczyć (a przynajmniej czytać i wymawiać słowa).


Słownictwo


Język włoski, tak jak reszta języków romańskich, wywodzi się z Łaciny, stąd wiele słów jest podobnych lub identycznych: terra (łac. terra), luna (łac. luna), figlio (łac. filio), alto (łac. altus), dire (łac. dico, dicere), itd.. Ten łaciński rodowód trochę ułatwia mi naukę języka, ponieważ język angielski także zapożyczył sporo łacińskich słów we wczesnym średniowieczu, więc zdarzają się podobieństwa. Dzięki temu, łatwiej mi zapamiętać, że elephant = elefante, impediment = impedimento, oil = olio, republic = repubblica etc.. Oczywiście nie chroni mnie to przed fałszywymi przyjaciółmi, jak chociażby: rapire, które wcale nie znaczy gwałcić, a porywać; mansione, które wcale nie oznacza willi, a zadanie; czy morbido, które wcale nie oznacza chorobliwy, a miękki. Nie jest ich jednak jakoś szczególnie dużo. Pomijając fałszywych przyjaciół, a także nieregularne liczby mnogie i rodzaje niektórych słów, to dość łatwo przyswajam włoskie słownictwo. Co prawda trochę gorzej idzie mi mówienie niż pisanie (aktywizacja nauczonych słów jest dużo cięższa nic rozpoznawanie ich i kojarzenie w tekście, z tym zawsze mam spory problem), jednak ogółem nie ma tragedii.


Gramatyka


Gorzej jest z gramatyką. Co prawda w języku włoskim nie mamy deklinacji, jednak mamy za to rozbudowaną koniugację (czy też koniugacje, bo są ich 3): czasowniki odmieniają się przez wszystkie osoby (io, tu, lui/lei, noi, voi, loro) w 8 czasach (pięć przeszłych, jeden teraźniejszy, dwa przyszłe) i w 4 trybach (orzekający, przypuszczający, rozkazujący oraz łączący). Często jest dość sporo nieregularności w tematach — np. czasami -gli- wymienia się na -lg- albo na -l- (zależy od czasu i trybu rzecz jasna) — jednak to akurat aż tak mocno mi nie przeszkadza. Moją największą zmorą są chyba czasy (kiedy dać jaki czas), a także tryb łączący (congiuntivo), który ma aż cztery formy.

Jeżeli nie wiecie, czym jest tryb łączący to już śpieszę z wyjaśnieniem — jest to taki tryb czasownika, który wyraża życzenie, niepewność, przypuszczenie, możliwość itp., dlatego też występuje po takich czasownikach jak: pensare (myśleć), dubitare (wątpić), negare (zaprzeczać), credere (wierzyć), temere (obawiać się), sperare (mieć nadzieję) itd.. Zabawa jest jednak taka, że jednak czasami, w niektórych przypadkach, możecie użyć jednak trybu oznajmującego, ale czasami nie. Dodatkowo, pojawiają się zwroty, spójniki wymagające użycia congiuntivo typu: sebbene (chociaż), malgrado (mimo), affinchè (żeby). No i nie zapominajcie o zgodności czasów (concordanza dei tempi), czyli jak wyrazić przyszłość jeśli został użyty czas X, jak czas Y ma się do tego czasu i czy jest jakaś różnica w znaczeniu. Włoskiego uczę się już czwarty rok, a mimo to, dalej często nie rozumiem, dlaczego w jednym przykładzie zostało użyte condizionale composto, a w innym congiuntivo imperfetto.

Innym dość kłopotliwym zagadnieniem, jeśli chodzi o włoski, są przyimki: a, in, di, da, con, per, su, tra/fra, które różnie łączą się z czasownikami, często zmieniając znaczenie w zależności od przyimka. Oprócz tego, mogą łączyć się z przedimkami tworząc takie twory jak allo, negli, sull’, dei. Przyimki są bardzo nieintuicyjne i trzeba się po prostu wykuć, co się łączy z jakim czasownikiem, a także trzeba mieć opanowane użycie rodzajników, aby wiedzieć kiedy dawać zwykły przyimek, a kiedy przyimek ściągnięty.


Czy warto?


Moim zdaniem: tak, jak najbardziej warto jest się uczyć włoskiego. Każdy język ma swoje zawiłości i rzeczy, które ciężko może być pojąć, jednak kiedy już przebrniemy przez tę całą gramatykę, będziemy mogli się nacieszyć pięknym, melodyjnym językiem. Włosi niekoniecznie mówią po angielsku, tak więc jeśli planujecie wakacje w tym pięknym, południowym kraju, znajomość języka włoskiego może okazać się niezbędna (poza tym, zawsze warto znać podstawowe zwroty). Ponadto, włoski może być dobrym wyborem jeśli chodzi o pracę — rynek włoskich tłumaczeń nie jest aż tak przesycony jak angielski. Zawsze możecie też nauczać go w szkołach językowych lub pracować jako przewodnik turystyczny (często spotykam Włochów na warszawskiej starówce). A nawet jeśli nie, to i tak nie ma nic lepszego niż satysfakcja z opanowania języka obcego na wysokim poziomie.


Jeśli macie jakieś pytania dotyczące języka włoskiego, szukacie książek lub materiałów, potrzebujecie pomocy z jakimś zagadnieniem — piszcie śmiało, spróbuję rozwiać Wasze wątpliwości. Chętnie też usłyszę jakie są Wasze doświadczenia z tym językiem!

3 uwagi do wpisu “Czy warto się uczyć włoskiego?

  1. Dla mnie największym problemem w języku włoskim są jak na razie przyimki. Nie wiem dlaczego, ale w innych językach romańskich wydaje mi się to bardziej logiczne. Poza tym jest sporo wyrazów, których nie mogę z niczym powiązać. Ale ogólnie warto się uczyć.

    Polubienie

    1. Oj tak, przyimki są dość problematyczne, zwłaszcza gdy trzeba je połączyć z przedimkami… Ja to robię na wyczucie i czasami mi wychodzi 😉
      Jeśli chodzi o wyrazy, to podobnie miałem z portugalskim. Było sporo słów, które były zupełnie obce i nie umiałem ich z niczym połączyć (chociażby esquerda). Ale ogólnie znajomość innego języka romańskiego pomaga, to fakt.

      Polubienie

Dodaj komentarz